2007-05-08

Po tragedii

Prędkość świadomego przetwarzania informacji wizualnej przez człowieka jest dość ograniczona. Oznacza to, że efektywnie jesteśmy w stanie wykorzystać kilkaset bitów informacji docierającej do naszego mózgu kanałem wzrokowym, z tego ogromnego strumienia który dociera do naszej siatkówki.
Zapewne tak samo jest z myśleniem. Przepływa przez nas ogromna liczba myśli. I mimo, że wydają się być nasze - tak jak owe obrazy na siatkówce - w rzeczywistości poddawane są procesowi selekcji i niewiele z nich przyjmuje kaształt myśli zamkniętych w słowa, albo raczej, dających się w jasnych słowach wyrazić. Takie jest przynajmniej moje wrażenie. Szczególnie łatwo widać to zjawisko, kiedy się siada do pisania, np. pamiętnika czy bloga. Jesteśmy w stanie przekazać, zwłaszcza pisząc dość rzadko - fragment tego tylko co uwaga była w stanie wyłowić ze strumienia myśli w którym jesteśmy (podwójne to sito). Reszta: nie do końca wiadomo czy zaczątków jakiejś ciekawych, czy zupełnie bezsensownych myśli, znika - jakby nigdy ich nie było. Jak sny, których nie pamiętamy, jeśli zaraz po przebudzeniu nie opowiemy o nich komuś lub przynajmniej nie skupimy się nad tym co było ich treścią.
Dość przypadkowy wydawałoby się szum, co paradoksalne, naszego własnego autorstwa.
Wiele się wydarzyło ostatnimi czasy i pisząc tak rzadko jak ja, ciężko choćby wyrywkowo skomentować wydarzenia. To co w ostatnich dniach kwietnia przykuło mnie do fotela przed telewizorem były wypadki w kampusie Virginia Tech. Może dlatego, że byłem świeżo po lekturze Alberta Camus ? Oprócz przerażenia, współczucia i innych ludzkich odruchów i naturalnego pytania o motyw, zastanawiam się z jakim rodzajem buntu i przeciw czemu mieliśmy tu do czynienia. Bunt jest zawsze przeciw zastanej kondycji człowieka a w istocie przeciw zasadom które taką czy inną kondycję człowieka determinują. W historycznym przeglądzie buntu Camus zawsze odnajduje pierwiastek metafizyczny, który właściwie zawsze sprowadza się do wystąpienia przeciw Bogu, albo przeciw czemuś co ma cechy Boga. I nie ma się czemu dziwić, Bóg bowiem po to został stworzony, by personifikować grę niezależnych od nas sił i legitymizować ulotne konfiguracje w jakie wchodzimy w relacjach między sobą i światem. Ale mam wrażenie, że w tragedii w Virginia Tech możemy mieć do czynienia z innego rodzaju buntem - buntem przeciw nieobecności i milczeniu Boga. Buntem człowieka doskonale samotnego i w przebłysku zbrodniczej rozpaczy - doskonale amoralnego. Oto oświeceniowy, ponury i występny sen de Sade'a, który Camus podaje jako eksplikację buntu metafizycznego w jakimś sensie ziścił się. Wahadło dotarło do miejsca w którym wolność stała się piekłem a dawne budzące więzienia które runęły wydają się być nowym marzeniem, być może wartym buntu (z natury swojej niestety przeradzającego się w swoje potworne zaprzeczenie). Nie ma ucieczki od sentencji wyroku, którą Dostojewski (nie mogło go przy tej okazji zabraknąć) wkłada w usta Karamazowa: "Jeśli Boga nie ma, wszystko jest dozwolone". Pustka związana z brakiem Boga jest raną naszej cywilizacji, której obawiam się, zaleczyć się nie da, można się tylko znieczulić. Chyba, że mylił się Heraklit i można jednak wejść dwa razy do tej samej rzeki. Podnoszenie się fali fanatycznej religijności, nasilenie się konfliktów na tym tle, wieszczenie nadejścia "Nowego Średniowiecza" sugeruje, że i taki scenariusz jest możliwy. Ja raczej sądzę, że wyjścia nie ma. Nieobecność, nieistnienie, bądź obojętność Boga jest faktem i powrót do świata w którym w naturalny sposób mieszkał, byłaby aktem perwersji intelektualnej i przykładem cynicznej inżynierii społecznej. Wyrok jest prawomocny. Możemy zrozumieć źródła etyki, uzasadnić ją na wszystkie możliwe sposoby - biologicznie, społecznie, logicznie wywieść jej zasady. Ale pozostaje ona tylko konstruktem, mniej lub bardziej dobrowolną umową, w najlepszym razie emanacją wbudowanego przez dobór naturalny instynktu, który daje szansę przetrwania stadu ludzkiemu. Ale swojego głównego protektora straciła. obawiam się, że zobaczymy więcej dziwactw i okropieństw. Ale oczywiście przetrwamy. I warto przypomnieć sobie Marguerite Yourcenar z motta -wstępu do jej "Pamiętników Hadriana":
"Kiedy wszystkie skomplikowane rachunki okazują się fałszywe, kiedy nawet filozofowie nie mają nam nic do powiedzenia, można bez wyrzutów sumienia zwrócić się w stronę przypadkowego szczebiotania ptaków albo w stronę odległej przeciwwagi gwiazd."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz