2007-12-28

Remanenty

Czas na mały remanent.

Statystyki (niezbyt imponujące) od czasu kiedy zacząłem mierzyć w kwietniu:

1236 odwiedzin
1689 odsłon stron
53% odwiedzin ze stron referujących tu - zważywszy, że jest ich niewiele - dający do myślenia wynik.
40% odwiedzin przez zbłąkanych guglających.
1:44 - średni czas spędzony na stronie.
53% to osoby powracające do strony - zadziwiająco dobrze skorelowane z procentem odwiedzin przez strony referujące do homo sapie...

Jak więc widać przedsięwzięcie jest raczej natury osobistej i jego zaprzestanie nie pozostawi w rozpaczy rzeszy wiernych fanów... Oczywiście mam plan aby kontynuować nie zrażając się tym moją przygodę z blogowaniem. Choć, muszę się przyznać, że kusi mnie żeby przenieść cały kram na wordpress, bo mają tam po prostu boski feature - można wstawiac wzory matematyczne "texowe" w blogu i maszyna je kompiluje do obrazków. Kurczę - to naprawdę świetna rzecz.

Tyle o blogu. Generalnie - co ważne - nie jest to rok który, w wymiarze osobistym, zamieszkałby w którymś ogonie krzywej Gaussa, jakikolwiek parameter chciałoby się badać. Udało się porażki uczynić umiarkowanymi a z sukcesami nie przeginać. Patrząc szerzej, pogonienie PiS-u czyni go jednak trochę wyjątkowym i zasługującym na przymiotnik "dobry".

Cierpliwie czekam na następny i życzę sobie i garstce czytelników spokoju i wiele dobrego.

Aha, zwalniam miejsce na marginesie na książki roku 2008 a listę lektur ukończonych w roku 2007 (just for the records) zamykam poniżej:

  • Eugeniusz Grodziński "Paradoksy semantyczne"
  • Michał Heller "Pdróże z filozofią w tle"
  • Richard Wragham, Dale Peterson "Demoniczne samce"
  • Vladimir Nabokov "Oko"
  • Umbert Eco "Semiologia życia codziennego"
  • Ryszard Kapuściński "Podróże z Herodotem"
  • Richard P .Feynman "Przyjemność poznawania"
  • Tom Standage "Historia świata w sześciu szklankach"
  • Peter Heather "Upadek Cesarstwa Rzymskiego"
  • Andrzej Kajetan Wróblewski "Historia fizyki"
  • Willard Van Orman Quine "Od bodźca do nauki"
  • Vladimir Nabokov "Pnin"
  • Vladimir Nabokov "Obrona Łużyna"
  • Ian Stewart "Histerie matematyczne"
  • Steven Lukes "Niezwykłe oświecenie profesora Caritata"
  • Konstantin Waginow "Harpagoniada"
  • Tadeusz Isakowicz-Zaleski "Księża wobec bezpieki"
  • Alfred W. Crosby "Imperializm ekologiczny"
  • Wojciech Dudkiewicz "Ślady po PeeReLu. Nieodległa Rzeczywistość"
  • Bernard-Olaf Küppers "Geneza informacji biologicznej. Filozoficzne problemy powstania życia"
  • David Edmods, John Eidinow "Pogrzebacz Wittgensteina"
  • Barbara Skarga "Granice historyczności"
  • Maguelonne Toussaint-Samat "Historia naturalna i moralna jedzenia"
  • Albert Camus "Człowiek zbuntowany"
  • Andrew Baker "Introduction to Galois Theory"
  • Rafał A. Ziemkiewicz "Michnikowszczyzna"
  • Józef Kozielecki "Banach geniusz ze Lwowa"
  • Richard P. Feynmann "Pan raczy żartować, panie Feynman!"
  • Hugh Brogan "Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki"
  • R.Makłowicz, S.Mancewicz "Zjeść Kraków"

2007-12-27

Robię się sentymentalny

co tu będę krył. Dorwałem się to youtube i podgrzewam nastrój eklektycznym wyborem duszoszczypatielnych kawałków o których dziś nikt już nie pamięta. Co za ulga po tonach sieczki jaką nachalnie wcisnęły w ostatnich dniach w moje uszy środki masowego przekazu ze szczególnym uwzględnieniem telewizji. Urządziłem więc sobie podróż do melodii zapomnianych - naturalnego środowiska dźwiękowego dla różnych wódek wypitych w akademiku i w ogóle czasów kiedy przyszłośc miałem przed sobą . Choćby to lub to, że o tym nie wspomnę... I wiele wiele innych... A że piję do tego piwko - trudno taka już moja pierwotna i dzika uroda.

Troche poza konkursem i nie w głównym nurcie tego postu, ale warte przytoczenia skoro już o muzyce mowa: Bobby McFerrin coś może nas o niej nauczyć.

2007-12-15

Dziwny wieczór

Miała być luźna impreza pożegnalna, którą ze względu na małe niedomagania miałem opuścić szybko. A były, poza oczywiście miłą atmosferą i wesołym bisiadowaniem dwie ciekawe rozmowy. Jedna z kolegami zajmującymi się programowaniem FPGA - fascynujący świat na pograniczu informatyki i hardware. Inne problemy, inna rzeczywistość - sąsiednie biurka a jaka nieznana mi, poza popularną wiedzą, dziedzina. Chętnie dostałbym szansę, żeby się w tym światku poobracać - jakaż byłaby to miła odmiana. Czuję, że w tej dziedzinie czają się jeszcze wielkie wyzwania.
Druga - o Bogu, chrześcijaństwie, biblii, ateiźmie, relatywiżmie i agnostycyźmie i oczywiście polityce. Bez zacietrzewienia, spokojnie. Ważyły się argumenty - nie za czy przeciw Bogu czy religii. Raczej o punktach widzenia, założeniach przyjmowanych i konsekwencjach tych założeń. O koegzystencji różnych stanowisk i o tym gdzie są granice za którymi zaczyna się jakaś forma gwałtu. Co jest akceptowalne co nie. Zbiegło się to z zakończeniem czytania książki księdza profesora Michała Hellera. Musze koniecznie coś zanotować - nie teraz, teraz jestem zmęczony i będę szedł spać - zanim różne myśli nie zatrą mi się w pamięci.
Udany wieczór, tylko żonę zostawiłem samą w domu - chyba narozrabiałem przychodząc tak późno...

2007-12-10

Herodot i małpy.

Jest taki stary dowcip o Janku Muzykancie, który siedzi nad brzegiem strumyka z wsytruganą z wierzbiny fujarką i rozmyśla: Bach, wielki muzyk, ale cóż, Bach nie żyje, Beethoven, wspaniały kompozytor - piąta, dziewiąta, ale cóż, Beethoven też nie żyje, a i ja, po prawdzie, też coś się kiepsko czuję.
Tak właśnie i ja się kiepsko czuję ostatnio i niesporo idą mi wpisy. Grudzień - choć to zaledwie jedna trzecia miesiąca minęła - niemal stracony dla blogowania. Wyniki za listopad, że o październiku nie wspomnę - gorzej niż marnie.
Czytam sobie, zachęcony oczywiście przez Kapuścińskiego, Herodota i przyznaję, że bawię się tą lekturą setnie. Co prawda łatwo sie pogubić w natłoku nazwisk, nazw i meandrach genealogii i geografii - Herodot bywa dość chaotyczny, ale pyszność angdot i pewna, chciałoby się powiedzieć generyczność wątków rekompensuje czujność jaką należy wykazywać przy lekturze. Tak, właśnie generyczność wątków - pewna archaiczna prawdziwość a może archetypiczność tych historii, ich wymowa ocierająca się o morał w bajce - cechy literatury z czasów swego dziecięctwa, gdy mogła zachować świeżość pozwalając sobie jednocześnie na pewną naiwność i nie musiała jeszcze w nazbyt wyrafinowany sposób igrać z formą.
Nie przesłania to faktu, że historie opowiadane przez Herodota są straszne i krwawe. Może z tego względu dobrze mi się czyta Herodota równolegle do innej książki, głośnego swego czasu bestsellera "Demoniczne samce". To w sumie ponura książka i wcale niewesołe myśli przywołuje. Przede wszystkim dlatego, że zjamuje się materią dość ciężką a mianowicie dociekaniem istoty i roli przemocy w świecie ssaków, ze szczególnym uwzglednieniem ssaków naczelnych i oczywiście człowieka - bo z ludzkiej perspektywy te zagadnienia stają się interesujące i fascynujące. Książka jest drastyczna i dość detaliczna w opisie aktów przemocy. Jest coś przerażającego w tej podróży do naszych początków, do miejsca w którym jeszcze nie byliśmy ludźmi i gdzie wszystko to co jakoś tam dziś udało nam się przykryć warstewką kultury było przyrodzonym nam sposobem życia. Uświadamia też - kiedy przejrzymy się niczym w krzywym zwierciadle, albo jeszcze lepiej, w gazetowej karykaturze wyolbrzymiającej cechy charakterystyczne aż do przerażającej przesady swemu odbiciu czy parodii w świecie najbliższych nam genetycznie kuzynów ze świata zwierzęcego - że w zasadzie wciąż tkwimy w tym samym uwikłaniu na które skierowała nas ewolucja, przystosowując stado do życia. I o ile ewolucja w swej niemoralności, kierując się jedynie kompasem sukcesu reprodukcyjnego nie omija obszarów gdzie pojawia się to co my nazywamy cierpieniem, okrucieństwem czy - tautologicznie - bestialstwem o tyle dla nas, dla ludzkości jako takiej, jest to w obliczu posiadania świadomości wyższej, abstrakcyjnej, każącej sie wobec cierpienia buntować, zdolnej do wynalezienia kategorii zła - problem fundamentalny, pęknięcie konstytuujące nasze odczuwanie świata i postrzeganie siebie samych, tak jako gatunku jak i indywidualnych osobników.W tym spięciu tego co zwierzęce, ale zarazem niewinne i tego co ludzkie, co jest innym darem ewolucji - myślenia i świadomości - tworzy się religia, moralność, rytuał i kara. Ten moment spięcia to biblijne wygnanie z raju - zerwanie owocu z drzewa poznania.
Można też, a jest to niemiłe uczucie, patrzeć na poszczególnych ludzi, na zdarzenia w których brało się udział, na siebie samego w końcu, w kontekście tego co wiemy o życiu naszych krewnych w świecie zwierzęcym. Nie na zasadzie bajkowej alegorii, ale przez pryzmat owego karykaturalnego wyolbrzymienia pewnych cech, przy zaniku subtelności i szczegółów. Analogie zachowań, strategii są boleśnie wyraźne, z jednej stronie stawiając przed nami świadectwo naszej własnej małości, naskórkowści tej warstwy która uczyniła ze zwierząt ludzi, z drugiej w naoczny sposób dowodząc bliskości gatunków i prawdy o ich wspólnym pochodzeniu.
Zestawiam sobie - by nie popaść w pesymizm odnosząc refleksje zbyt wyraźnie do współczesności, do ludzi, którzy mnie otaczają i do społeczeństwa w którym przyszło mi żyć - to co wyczytam u Wraghama i Petersona z tym co przeczytam u wciąż żywego, ale bezpiecznie pokrytego patyną wieków Herodota, z jego opowieści czyniąc sobie laboratorium. Tak jest milej i mniej strasznie - choć wcale nie miło. Aż dam się znowu wciągnąć na dobre jego historii: marszom, wojnom, intrygom z wypiekami na twarzy śledząc upadki i wzloty królestw, zmagania o posiadanie władzy, złota i kobiet. I znów jestem sobą...