Jak i w zeszym roku, krótkie podsumowanie tegorocznego blogowania. Najpierw liczby. Maszynka do mierzenia czyli analytics.google.com pokazuje że od 1 stycznia 2008 do dziś blog miał 3362 wizyt, które złożyło 2548 odwiedzających doknując 4688 odsłon stron. Średni czas spędzony na blogu to 1 minuta 14 sekund.
Absolutnym hitem tegorocznym jeżeli chodzi o odsłony, okazał się post "Wypracowanie: jak spędziłem wakacje" . Zdaje się, że wyszukiwarki podawały go poszukującym inspiracji uczniom (co potwierdza zawarte w tym poście domniemanie, że "wakacyjny" temat wypracowań jest nieśmiertelny). Nie wiem, czy młodzież szkolna skorzystała z tego - przecież nie wypracowania, to był żart - tekstu. Jeśli tak, to nauczycieli w jej i swoim imieniu przepraszam. Mam nadzieję, że chociaż oceny były kiepskie.
Ten rok to niestety mniej wpisów - tendencja jaką chciałbym zatrzymać. Po części dlatego, że próbowałem (ze skutkiem sporo poniżej oczekiwań) uruchomić inne projekty. W szczególności na początku roku trochę popchnąłem do przodu blog cddr - chciałbym do tego wrócić, więc mam nadzieję, że ponadpółroczny zanik aktywności tam to nie oznaka absolutnej śmierci tamtego bloga. Szczególnie, że co jakiś czas nachodzą mnie jak natręctwa tematy o jakich możnaby tam napisać.
W listopadzie wystartowaełm z projektem tłumaczenia Carla Fryderyka Gaussa "Disquisitiones Arithmeticae". Tu również projekt zaciął się w jakimś momencie (zbiegającym się w czasie ze zmianą projektu w mojej pracy). Obiecuję reaktywację: szczególnie, że mam przetłumaczone sporo więcej niż to co jest zamieszczone na blogu cfg-da (choć to zaledwie początek samej książki), a sam pomysł, mimo bardzo niewielu zainteresowanych wciąż uważam za wart realizacji.
W brudnopisach, czeka na redakcję kilka tekstów matematycznych, których nie zdążyłem już zamieścić w tym roku. Pisanie o matematyce jest dość męczące (przynajmniej dla mnie) i sporo walki kosztuje doprowadzenie tekstu do godnego publikacji - nawet jeśli chodzi o bloga - stanu. Szkoda, bo chciałbym nieco więcej o matematyce pisać.
Wprowadziłem trochę nowych elementów. Przede wszystkim co jakiś czas publikuję zdjęcie. Mam nadzieję, że ta forma się w miarę podoba i wprowadziła trochę urozmaicenia. Poza tym, pojawiło się kilka wpisów o matematyce i języku Haskell. Też chciałbym utrzymać tą tematykę a nawet poświćeić jej trochę więcej uwagi. Wokół tego języka zgromadziło się niewielkie ale prężne i twórcze "community" więc bardzo uważnie śledzę ten światek i to co się w nim dzieje. Jest kilka szalenie interesujących blogów prowadzonych przez jego przedstawicieli. Szczególnie autor bloga "Neighbouhood of Infinity" stworzył osobną formę, polegającą na dyskusji zagadnień matematycznych ilustrując je kodem w Haskellu. Zresztą rekomendoana przeze mnie książka "The Haskell Road to Logic, Maths and Programming" z grubsza też może zostać zaliczona jako przedstawiciel owej formy literackiej. I ja mam zamiar częściej się ową formą posługiować, szczególnie że na tapecie w tym roku mam kilka arcyciekawych tematów do których świetnie pasuje.
Ponieważ otwieram nową listę na 2009, "just for the records" przeklejam tegoroczną listę lektur:
* Vladimir Nabokov "Maszeńka"
* Michał Heller "Ostateczne wyjaśnienia wszechświata"
* Komaravolu Chandrasekharan "Introduction to analytic number theory."
* Jacques Attali "Pascal"
* Susana Osorio - Mrożek "Meksyk od kuchni"
* Jerzy Kierul "Kepler"
* Aleksander Chińczyn "Continued fractions"
* Jack Miles "Bóg. Biografia."
* Malcolm Billings "Wyprawy krzyżowe"
* Richard Heinzmann "Filozofia średniowiecza"
* Izaak Babel "Opowiadania odeskie"
* Marek Jan Chodakiewicz "Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944–1947"
* Kees Doets, Jan van Eijck "The Haskell Road to Logic, Maths and Programming"
* Luis Miguel Rocha "Ostatni papież"
* Victor Hugo "Nędznicy"
* Bronisław Wildstein "Dolina nicości"
* Leszek Dzięgiel "Swoboda na smyczy"
* Jared Diamond "Trzeci szympans"
* Roman Duda "Lwowska szkoła matematyczna"
* Vladimir Nabokov "Król, dama, walet"
* Richard Dawkins "Bóg urojony"
* Małgorzata Szubert "Leksykon rzeczy minionych i przemijających"
* Barbara Skarga "Człowiek to nie jest piękne zwierzę"
* Philip Ball "Masa krytyczna"
* Lucio Russo "Zapomniana rewolucja"
* Herodot "Dzieje"
* Jan T. Gross "Strach"
* Pascal Quignard "Albucjusz"
* Roger Scruton "Co to znaczy konserwatyzm"
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą plany. Pokaż wszystkie posty
2008-12-29
2008-11-02
Projekt CFG-DA
Mam zamiar rozpocząć na osobnym blogu publikację w maleńkich porcjach polskiego tłumaczenia sławetnej książki "Disquisitiones Arithmeticae" Carla Friedricha Gaussa.
Po co? Z kilku powodów.
Po pierwsze, od dawna chodzi mi to po głowie, więc czas zacząć działać.
Po drugie, skandalem jest, że ta książka jak zresztą wiele innych fundamentalnych i historycznie ważnych nigdy na polski nie została przetłumaczona. Wstyd dla całego naszego środowiska naukowego i nie tylko.
Po trzecie i tak tą książkę czytam, więc tłumaczenie nie będzie jakimś wielkim problemem.
Po czwarte (tu rodzi się pytanie, po co tłumaczyć tak stare książki) DA jest w jakimś sensie wciąż żywa. Nie jest niezwykłe we współczesnych pracach z teorii liczb znaleźć odniesienia do poszczególnych artykułów z DA - to ziarno zaowocowało wspaniałym drzewem. Nawet, gdyby odniesienia były tylko natury czysto historycznej - nie najgorsze to zajęcie poznawanie myśli ludzkiej w różnych fazach jej rozwoju na spędzenie jakoś czasu zanim nadejdzie nasz kres. Ale mam wrażenie, że odniesienie do DA polegają współcześnie również na tym, że myśl Gaussa jest wciąż inspirująca. Że w tych dociekaniach młodego geniuszu, pisanych jak mi się wydaje tyleż dla innych co dla siebie samego, w tych wytrychach i fortelach jest nauka wciąż aktualna a patyny dwóch wieków (publikacja DA to 1801 rok) poza nieco archaicznym stylem (o czym za chwilę) praktycznie nie widać.
Po piąte mam wrażenie że DA posiada wielkie walory edukacyjne. Sądzę, że w młodości, w czasach kiedym chodził do liceum byłoby z wielkim pożytkiem dla mnie gdyby ktoś mi tą książkę pokazał.
Po co? Z kilku powodów.
Po pierwsze, od dawna chodzi mi to po głowie, więc czas zacząć działać.
Po drugie, skandalem jest, że ta książka jak zresztą wiele innych fundamentalnych i historycznie ważnych nigdy na polski nie została przetłumaczona. Wstyd dla całego naszego środowiska naukowego i nie tylko.
Po trzecie i tak tą książkę czytam, więc tłumaczenie nie będzie jakimś wielkim problemem.
Po czwarte (tu rodzi się pytanie, po co tłumaczyć tak stare książki) DA jest w jakimś sensie wciąż żywa. Nie jest niezwykłe we współczesnych pracach z teorii liczb znaleźć odniesienia do poszczególnych artykułów z DA - to ziarno zaowocowało wspaniałym drzewem. Nawet, gdyby odniesienia były tylko natury czysto historycznej - nie najgorsze to zajęcie poznawanie myśli ludzkiej w różnych fazach jej rozwoju na spędzenie jakoś czasu zanim nadejdzie nasz kres. Ale mam wrażenie, że odniesienie do DA polegają współcześnie również na tym, że myśl Gaussa jest wciąż inspirująca. Że w tych dociekaniach młodego geniuszu, pisanych jak mi się wydaje tyleż dla innych co dla siebie samego, w tych wytrychach i fortelach jest nauka wciąż aktualna a patyny dwóch wieków (publikacja DA to 1801 rok) poza nieco archaicznym stylem (o czym za chwilę) praktycznie nie widać.
Po piąte mam wrażenie że DA posiada wielkie walory edukacyjne. Sądzę, że w młodości, w czasach kiedym chodził do liceum byłoby z wielkim pożytkiem dla mnie gdyby ktoś mi tą książkę pokazał.
Tyle o powodach. Mam kilka problemów, które muszę jakoś rozwiązać. Pierwszy natury technicznej. Najbardziej, ze względu na wygodę jest mi publikować w formie bloga. Ale książka jest w jakimś sensie odwrotnością bloga jeśli chodzi o układ typograficzny. Czytanie blogu zaczyna się "od góry", od najświeższego wpisu, w książce zaś "na górze" są jej wcześniejsze części. Pozornie niewielka zmiana wprowadza trochę zamieszania. Zwroty typu "poniżej" odnoszące się w książce do do tekstu późniejszego jeśli wychodzą poza zakres jednego wpisu na blogu tracą trochę sens. Tym niemniej, żeby uniknąć niepotrzebnych komplikacji będę się posługiwał "porządkiem książkowym" licząc, że jeśli ktoś zrozumie rozważania Gaussa z łatwością uwzględni w czytaniu ową drobną formalną niekonsekwencję.
Drugi problem jest o wiele poważniejszy. Gauss napisał DA po łacinie - w języku, którego nie znam. Tłumaczył więc będę z angielskiego tłumaczenia Arthur'a A.Clarke. To rodzi serię "subproblemów". Po pierwsze ufam temu, że pan Clark (w zasadzie powinienem powiedzieć ojciec Clark, bo to jezuita) zachował styl oryginału i tegoż będę się trzymał. Po drugie i co ważniejsze, nie jest dla mnie jasny status praw autorskich w takiej sytuacji. Nie chcąc być piratem i narażać się na posądzenie przez właściciela praw autorskich do tłumaczenia angielskiego o zabieranie mu potencjalnych zysków z publikacji polskiej, póki co uczynię bloga dostępnym imiennie tylko na wyraźne żądanie PT czytelników. Kiedy wyjaśnię kwestię prawną, jeśli będzie to możliwe upublicznię bloga. Póki co nazwijmy to "głośnym czytaniem" DA.
Zatem, aby zapisać się jako czytelnik "CFG DA" należy zgłosić taką chęć w komentarzu do niniejszego posta podając swój adres pocztowy względnie wysłać prośbę na adres poplawski.artur@gmail.com. Za niedogodność przepraszam, mam nadzieję, że to co napisałem stanowi dobre usprawiedliwienie.
Wielką zaletą DA jest jej podział na 365 artykułów (sądzę, że zbieżność tej liczby z ilością dni w roku nie jest przypadkowa). To daje naturalny podział na kwanty w jakich postaram się publikować tłumaczenie. Wadą na początku będzie zapewne to, że przez pierwszych kilka artykułów niewiele będzie się działo, natomiast później porcja wydaje się dobrze dostosowana do rozważenia w ciągu jednego dnia. Mnie natomiast ułatwi to znakomicie dostosowanie tempa publikacji do różnych wahań w zasobach wolnego czasu na pisanie.
Początek publikacji z pewnych względów planuję na poniedziałek 3-go listopada. Zapraszam do wspólnego czytania, wspólnej nauki i świetnej zabawy umysłowej. Mam nadzieję, że wspólnie wytrwamy.
Drugi problem jest o wiele poważniejszy. Gauss napisał DA po łacinie - w języku, którego nie znam. Tłumaczył więc będę z angielskiego tłumaczenia Arthur'a A.Clarke. To rodzi serię "subproblemów". Po pierwsze ufam temu, że pan Clark (w zasadzie powinienem powiedzieć ojciec Clark, bo to jezuita) zachował styl oryginału i tegoż będę się trzymał. Po drugie i co ważniejsze, nie jest dla mnie jasny status praw autorskich w takiej sytuacji. Nie chcąc być piratem i narażać się na posądzenie przez właściciela praw autorskich do tłumaczenia angielskiego o zabieranie mu potencjalnych zysków z publikacji polskiej, póki co uczynię bloga dostępnym imiennie tylko na wyraźne żądanie PT czytelników. Kiedy wyjaśnię kwestię prawną, jeśli będzie to możliwe upublicznię bloga. Póki co nazwijmy to "głośnym czytaniem" DA.
Zatem, aby zapisać się jako czytelnik "CFG DA" należy zgłosić taką chęć w komentarzu do niniejszego posta podając swój adres pocztowy względnie wysłać prośbę na adres poplawski.artur@gmail.com. Za niedogodność przepraszam, mam nadzieję, że to co napisałem stanowi dobre usprawiedliwienie.
Wielką zaletą DA jest jej podział na 365 artykułów (sądzę, że zbieżność tej liczby z ilością dni w roku nie jest przypadkowa). To daje naturalny podział na kwanty w jakich postaram się publikować tłumaczenie. Wadą na początku będzie zapewne to, że przez pierwszych kilka artykułów niewiele będzie się działo, natomiast później porcja wydaje się dobrze dostosowana do rozważenia w ciągu jednego dnia. Mnie natomiast ułatwi to znakomicie dostosowanie tempa publikacji do różnych wahań w zasobach wolnego czasu na pisanie.
Początek publikacji z pewnych względów planuję na poniedziałek 3-go listopada. Zapraszam do wspólnego czytania, wspólnej nauki i świetnej zabawy umysłowej. Mam nadzieję, że wspólnie wytrwamy.
Tagi:
książki,
Matematyka,
plany
2008-06-06
Raj i piekiełko
Są takie chwile, kiedy na moment otwierają się kraty solipsystycznego więzienia jakie człowiek sam buduje w swojej głowie i można ręką dotknąć, okiem zobaczyć, uchem usłyszeć Rzeczywistość. Czy o to chodzi w buddyjskim doświadczeniu zwanym z japońska kensho? Nie wiem, ale wiem, że spotkało mnie to dziś kiedy przemierzałem niewielki odcinek drogi pomiędzy końcowym przystankiem autobusu a bramą firmy gdzie pracuję. Żywe doświadczenie realności i piękna świata, którkotrwały wgląd w jego prawdziwą naturę. Może ma coś z tym wspólnego kawałek łąki wzdłuż której biegnie chodnik? To bujne pole bitwy o słońce, wodę i glebę (z całą masą zawartych w niej pożywnych pierwiastków) toczonej przez tyleż dziarskie co pospolite trawy, zioła i inne chwasty. Eksponują swoje przeznaczone dla oczu owadów wdzięki, żywe ale nie krzykliwe kolory które dobierały przez miliony lat ewolucji, przywodząc na moment wyobrażenie raju.
Niedawno czytałem, że większość kultur ludzkich ma podobne wyobrażenie miejsca wiecznej szczęśliwości. Jest to nie tyle ogród co bardziej sawanna: równina pokryta trawą z rozrzuconymi niezbyt gęsto drzewami pewną ilością wody w postaci stawów lub strumieni i błękitnym niebem z niewielką ilościa chmur rozpostartym nad tym krajobrazem. Wedle tego wzoru ludzie urządzają swoje ogrody i parki, to tło literackich i malarskich sielanek ("Wśród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju, na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju ..."). Utrwalona w świadomości gatunku fotografia jego pierwotnej siedziby? Wspomnienie z dzieciństwa człowieczeństwa, jak większość wspomnień z dzieciństwa, szczęśliwe?
Mam i ja więc swój mały, sezonowy i z rzadka, niestety, dostrzegany kawałek raju koło którego niemal co dnia przechodzę.
Moje kensho, jak na kensho przystało, trwało krótko. Wróciłem w duszne ściany własnego umysłu.
Mam tu między innymi swoje piekiełko matematycznych obsesji.
Ostatnio wciągnął mnie za sprawą pewnej pracy temat minimalnych gramatyk. Zagadnienie (jak i wiele pokrewnych od niego, m.in ukryte modele Markova) zdaje się mieć wiele zastosowań już istniejących (np. kompresja danych) jak i jeszcze więcej potencjalnych. To jeden z punktów widzenia, dla których warto sie tym problemem zajmować, poza przyrodzoną samą urodą tematu. Mnie jednak fascynuje coś innego - potencjalne związki z teorią liczb. A nawet ogólniej - na kanwie już a nie bezpośrednio sprowokowany artykułem - pytanie o relacje między obliczalnościa a teorią liczb.
Pomysł jest, ogólnie rzecz biorąc, taki:
Jak wszyscy wiemy rozwinięcia liczb wymiernych w pozycyjnym systemie zapisu liczb, jest zawsze ostatecznie okresowe, tj. od pewnego momentu ciąg cyfr przy stosownej podstawie zaczyna się w rozwinięciu powtarzać. Przypadek, kiedy rozwinięcie jest po prostu skończone, sprowadza się do tego samego przypadku, jest bowiem ono ostatecznie okresowe, przy czym z okresem 1 powtarza się liczba 0.
Odwrotnie, liczba która nie ma takiego rozwinięcia jest po prostu niewymierna.
Jak niektórzy z nas wiedzą, liczba wymierna jest wyrażalna jako skończony ułamek łańcuchowy, i odwrotnie, skończone ułamki łańcuchowe definiują liczby wymierne. Natomiast nieskończone, ostatecznie okresowe ułamki łańcuchowe odpwiadają niewymiernym, rozwiązaniom równań kwadratowych o współczynnikach wymiernych. Co więcej, najbardziej popularne liczby rzeczywiste, po prostu gwiazdy continuum, cechują się wyjątkową regularnością jako ułamki łańcuchowe.
Widać wzorzec? Regularność reprezentacji liczby oznacza, że jest ona "prosta" według jakiegoś innego kryterium (np. jest wymierna, albo jest pierwiastkiem równania kwadratowego)
To w naturalny sposób prowadzi do szeregu interesujących pytań. Czy jest jakieś kryterium na ułamki łańcuchowe pozwalające powiązać budowę automatu generującego kolejne elementy łaćucha z własnością liczby reprezentowanej przez dany ułamek, np czy można podać kryterium "łańcuchowe" na bycie pierwiastkiem 3-go stopnia? Podobnego pytania dla rozwinięć pozycyjnych.
Kolejnego pytania, tym razem powiązanego z minimalnymi gramatykami: załóżmy, że umiemy znaleźć gramatykę minimalną rozwinięcia pozycyjnego pewnej liczby obciętego do n miejsc po przecinku. Jej długość (sprawdźcie artykuł szukając definicji) będzie się na ogół zwiększała z rozmiarem n. Czy tempo tego zwiększania (ewentualnie jakaś inna miara z nim związana) w naturalny sposób dzieli liczby na klasy, ustawia klasy w hierarchie i w dole tej hierarchii lokuje liczby w jakimś sensie proste (np. pierwiastki wielomianów itp).
Jest parę innych tu zagadnień, powiązanych ze wspomnianymi, które warto podjąć ale ich tu nie zanotuję. W każdym razie, temat jest intrygujący i niepokojący. Można też przy okazji - co ważne, bo kiedy myślenie nie idzie, trzeba czymś zająć ręce - pobawić się komputerem. By upiec jeszcze jakąś pieczeń na tym ogniu przy pisaniu programów po raz n-ty podejdę do Haskella, języka programowania dla prawdziwych matematyków. Podejdę od zera niemal, bo prawie zapomniałem czego się już kiedyś nauczyłem :(.
Niedawno czytałem, że większość kultur ludzkich ma podobne wyobrażenie miejsca wiecznej szczęśliwości. Jest to nie tyle ogród co bardziej sawanna: równina pokryta trawą z rozrzuconymi niezbyt gęsto drzewami pewną ilością wody w postaci stawów lub strumieni i błękitnym niebem z niewielką ilościa chmur rozpostartym nad tym krajobrazem. Wedle tego wzoru ludzie urządzają swoje ogrody i parki, to tło literackich i malarskich sielanek ("Wśród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju, na pagórku niewielkim, we brzozowym gaju ..."). Utrwalona w świadomości gatunku fotografia jego pierwotnej siedziby? Wspomnienie z dzieciństwa człowieczeństwa, jak większość wspomnień z dzieciństwa, szczęśliwe?
Mam i ja więc swój mały, sezonowy i z rzadka, niestety, dostrzegany kawałek raju koło którego niemal co dnia przechodzę.
Moje kensho, jak na kensho przystało, trwało krótko. Wróciłem w duszne ściany własnego umysłu.
Mam tu między innymi swoje piekiełko matematycznych obsesji.
Ostatnio wciągnął mnie za sprawą pewnej pracy temat minimalnych gramatyk. Zagadnienie (jak i wiele pokrewnych od niego, m.in ukryte modele Markova) zdaje się mieć wiele zastosowań już istniejących (np. kompresja danych) jak i jeszcze więcej potencjalnych. To jeden z punktów widzenia, dla których warto sie tym problemem zajmować, poza przyrodzoną samą urodą tematu. Mnie jednak fascynuje coś innego - potencjalne związki z teorią liczb. A nawet ogólniej - na kanwie już a nie bezpośrednio sprowokowany artykułem - pytanie o relacje między obliczalnościa a teorią liczb.
Pomysł jest, ogólnie rzecz biorąc, taki:
Jak wszyscy wiemy rozwinięcia liczb wymiernych w pozycyjnym systemie zapisu liczb, jest zawsze ostatecznie okresowe, tj. od pewnego momentu ciąg cyfr przy stosownej podstawie zaczyna się w rozwinięciu powtarzać. Przypadek, kiedy rozwinięcie jest po prostu skończone, sprowadza się do tego samego przypadku, jest bowiem ono ostatecznie okresowe, przy czym z okresem 1 powtarza się liczba 0.
Odwrotnie, liczba która nie ma takiego rozwinięcia jest po prostu niewymierna.
Jak niektórzy z nas wiedzą, liczba wymierna jest wyrażalna jako skończony ułamek łańcuchowy, i odwrotnie, skończone ułamki łańcuchowe definiują liczby wymierne. Natomiast nieskończone, ostatecznie okresowe ułamki łańcuchowe odpwiadają niewymiernym, rozwiązaniom równań kwadratowych o współczynnikach wymiernych. Co więcej, najbardziej popularne liczby rzeczywiste, po prostu gwiazdy continuum, cechują się wyjątkową regularnością jako ułamki łańcuchowe.
Widać wzorzec? Regularność reprezentacji liczby oznacza, że jest ona "prosta" według jakiegoś innego kryterium (np. jest wymierna, albo jest pierwiastkiem równania kwadratowego)
To w naturalny sposób prowadzi do szeregu interesujących pytań. Czy jest jakieś kryterium na ułamki łańcuchowe pozwalające powiązać budowę automatu generującego kolejne elementy łaćucha z własnością liczby reprezentowanej przez dany ułamek, np czy można podać kryterium "łańcuchowe" na bycie pierwiastkiem 3-go stopnia? Podobnego pytania dla rozwinięć pozycyjnych.
Kolejnego pytania, tym razem powiązanego z minimalnymi gramatykami: załóżmy, że umiemy znaleźć gramatykę minimalną rozwinięcia pozycyjnego pewnej liczby obciętego do n miejsc po przecinku. Jej długość (sprawdźcie artykuł szukając definicji) będzie się na ogół zwiększała z rozmiarem n. Czy tempo tego zwiększania (ewentualnie jakaś inna miara z nim związana) w naturalny sposób dzieli liczby na klasy, ustawia klasy w hierarchie i w dole tej hierarchii lokuje liczby w jakimś sensie proste (np. pierwiastki wielomianów itp).
Jest parę innych tu zagadnień, powiązanych ze wspomnianymi, które warto podjąć ale ich tu nie zanotuję. W każdym razie, temat jest intrygujący i niepokojący. Można też przy okazji - co ważne, bo kiedy myślenie nie idzie, trzeba czymś zająć ręce - pobawić się komputerem. By upiec jeszcze jakąś pieczeń na tym ogniu przy pisaniu programów po raz n-ty podejdę do Haskella, języka programowania dla prawdziwych matematyków. Podejdę od zera niemal, bo prawie zapomniałem czego się już kiedyś nauczyłem :(.
Tagi:
marudzenie,
Matematyka,
plany
2007-09-08
No, kończę urlopowanie definitywnie
co oznacza dla mnie nie wiadomo co w pracy (w poniedziałek się przkonam). Zamierzam też oczywiście po przydługiej przerwie letniej powrócić do blogowania (skoro już zacząłem...).
Pierwsze doświadczenia pourlopowe - nie ukrywam fatalne. Uciekałem jak mogłem od dokładniejszego studiowania doniesień politycznych, cos się tam jednak do mnie dobijało. Krótki, ale dość dokładny przegląd blogów forów etc. jaki zrobiłem dzisiaj wbił mnie trochę w moje twarde krzesło z drzewa brzozowego i brutalnie rozpoczął proces wychodzenia z wakacyjnej sielanki. Jest kiepsko. Zaczyna się kampania wyborcza, pewnie zdecyduję się na założenie czysto politycznego bloga. Nie wierzę specjalnie w siłę mojego głosu, ale może uda mi się przekonać choć jedną - dwie osoby, zeby nie głosowały na PiS? To byłby mały sukces wart zachodu.
Poza tym trzytygodniowy urlop to jednak pewna cezura. Mam w głowie plan jakie książki powinienem przeczytać, czym powinienem się zająć, oprócz pracy zawodowej oczywiście. Dobijam, z wolna, ale odczuwając wielką przyjemność w tym dobijaniu, do końca "Historii fizyki" Wróblewskiego. Czeka na mnie na półce wielki tom "Droga do rzeczywistości" Penrose'a. Zamierzam go przeczytać do końca roku (spore wyzwanie) i potraktować jako swoiste repetytorium z zagadnień częściowo mi znanych ale przede wszystkim jako okazję by zrozumieć wiele rzeczy z pogranicza matematyki i fizyki na które ostrzę sobie zęby od jakiegoś czasu. Postaram się robić notatki na blogu. Więc jak zacznę - będę zapraszał do wspólnej lektury i dyskusji. Materiał zapowiada się fascynująco.
Pewnie też powrócę do zawieszonego trochę uczestnictwa w projekcie "Liczby barokowe", który niestety podupadł ostatnio jeśli chodzi o liczbę postów. Napisałem trochę kodu i czuję, ze jak się sprężę i go skończę, to może coś z tego być.
Poza tym jest kilka intrygujących zagadnień teorioliczbowych do zbadania (nie spodziewam się jakichś bardzo ciekawych wyników, ale jak wspomniałem zaintrygowały mnie niektóre zadania z Winogradowa i chciałbym się tym pobawić). I oczywiście ruszę z lektura napoczętych książek z mojej listy aktualnie czytanych.
Plany mam jak widać dośc bogate, martwię się tylko o to, że nawał pracy zawodowej wyssie ze mnie i siły i zapał. Zobaczymy.
Pierwsze doświadczenia pourlopowe - nie ukrywam fatalne. Uciekałem jak mogłem od dokładniejszego studiowania doniesień politycznych, cos się tam jednak do mnie dobijało. Krótki, ale dość dokładny przegląd blogów forów etc. jaki zrobiłem dzisiaj wbił mnie trochę w moje twarde krzesło z drzewa brzozowego i brutalnie rozpoczął proces wychodzenia z wakacyjnej sielanki. Jest kiepsko. Zaczyna się kampania wyborcza, pewnie zdecyduję się na założenie czysto politycznego bloga. Nie wierzę specjalnie w siłę mojego głosu, ale może uda mi się przekonać choć jedną - dwie osoby, zeby nie głosowały na PiS? To byłby mały sukces wart zachodu.
Poza tym trzytygodniowy urlop to jednak pewna cezura. Mam w głowie plan jakie książki powinienem przeczytać, czym powinienem się zająć, oprócz pracy zawodowej oczywiście. Dobijam, z wolna, ale odczuwając wielką przyjemność w tym dobijaniu, do końca "Historii fizyki" Wróblewskiego. Czeka na mnie na półce wielki tom "Droga do rzeczywistości" Penrose'a. Zamierzam go przeczytać do końca roku (spore wyzwanie) i potraktować jako swoiste repetytorium z zagadnień częściowo mi znanych ale przede wszystkim jako okazję by zrozumieć wiele rzeczy z pogranicza matematyki i fizyki na które ostrzę sobie zęby od jakiegoś czasu. Postaram się robić notatki na blogu. Więc jak zacznę - będę zapraszał do wspólnej lektury i dyskusji. Materiał zapowiada się fascynująco.
Pewnie też powrócę do zawieszonego trochę uczestnictwa w projekcie "Liczby barokowe", który niestety podupadł ostatnio jeśli chodzi o liczbę postów. Napisałem trochę kodu i czuję, ze jak się sprężę i go skończę, to może coś z tego być.
Poza tym jest kilka intrygujących zagadnień teorioliczbowych do zbadania (nie spodziewam się jakichś bardzo ciekawych wyników, ale jak wspomniałem zaintrygowały mnie niektóre zadania z Winogradowa i chciałbym się tym pobawić). I oczywiście ruszę z lektura napoczętych książek z mojej listy aktualnie czytanych.
Plany mam jak widać dośc bogate, martwię się tylko o to, że nawał pracy zawodowej wyssie ze mnie i siły i zapał. Zobaczymy.
Tagi:
plany
Subskrybuj:
Posty (Atom)