2007-11-28

Czytając "Drogę do rzeczywistości"

Zaczęło się. Przystąpiłem do lektury "Drogi do rzeczywistości" Penrose'a. Początek jest fantastyczny. Pierwsze niemal dwieście stron po prostu pożarłem.
Już po pierwszych rodziałach muszę się zgodzić, z opinią, która w którejś z recenzji przeczytałem, że książka trafi najlepiej do tych, którzy sprawy już znają od technicznej strony. Rzeczywiście, fragmenty które już znam to dla studiujących matematykę lub fizykę taka mała powtórka w lekko tylko technicznym języku. U osób, które nie przeszły kiedyś pewnych dróg solidnie - ćwicząc i cierpliwie pracując, wiele stwierdzeń może być niezrozumiałych. Dla osób które przećwiczyły kiedyś w swoim życiu ten materiał ale nie obcują z nim na codzień jest to pewien pretekst by odkurzyć podręczniki i przypomnieć sobie co nieco w nieco bardziej formalnym ujęciu. Bądź co bądź, "Droga do rzeczywistości" zalicza się do literatury popularnonaukowej - ale wyraźnie odstaje od jej głównego nurtu, nie idzie na łatwe kompromisy.
Z drugiej strony, czytam na razie tę książkę z nieustającym uczuciem niedosytu.
Cierpię jak przy lekturze każdego przewodnika: co innego turystycznie prześliznąć się z miejsca na miejsce, co innego zabawić dłużej, co innego zdobyć garść informacji okraszających rzut oka na tę czy tamtą fasadę, na ten czy ów obraz czy rzeźbę (że posłużę się przewodnikową terminologią w nawiązaniu do podtytułu książki), co innego zgłębić się w monografię, a potem poogladać każdy kamień, wśliznąć się w każdy zakamarek.
Kolejna refleksja po pierwszych rozdziałach: każdy temat domaga się wręcz przystanku, ale na następnej stronie czai się kolejny, do którego chciałoby się łapczywie dojść. Na razie, poruszając się po obszarach znanych, mimo, że zachwycony krajobrazem łaknę - jak turysta prawdziwy - jak najszybciej dotrzeć do nieznanych miejsc. Nie wiem, czy jednokrotne przeczytanie tej książki wystarczy. Czy zrozumienie dla tego co czytam płynące z faktu, że czytam o czymś co poznałem znacznie ściślej w przeszłości nie zamieni się w uczucie zagubienia kiedy dotrę do miejsc w których tego ekwipunku już mieć nie będę ? Szkoda by było, bo naprawdę bardzo bym chciał, więcej niż tylko powierzchownie pewne sprawy pojąć.
Mam więc pewien pomysł. Otworzę zupełnie nowego bloga, poświęconego wyłącznie książce Penrose'a, a właściwie dyskusji tematów, gromadzeniu notatek i uwag dotyczących tego co Penrose pisze. Chcę pozostawać na tym blogu w silnym zwiążku z książką z poszczególnymi tematami, ba wręcz z rozdziałami, ponieważ liczę, że trafią tam również inni jej czytelnicy i wspólnie skonsumujemy to wyjątkowe dzieło.
Na ile znam swój bloggerski zapał, pewnie książkę skończę, przynajmniej prierwsze czytanie, zanim zdązę zamieścić choćby kilka postów. Ale kto powiedział, że nie warto przeczytać jej więcej razy, albo po prostu, czytać ją ciągle, wracając do miejsc, w których się już było ? Dobre książki nigdy się nie kończą. Skoro coś warto było, a tak twierdzi Penrose, pisać coś przez osiem lat, warto to pewnie przez tyle lat czytać.
Aha, link.

1 komentarz:

  1. Ja właśnie czekam na książkę. Zobaczymy co z tego wyniknie.

    OdpowiedzUsuń