2009-02-22

Rozsądek

W zasadzie cenię sobie zdrowy rozsądek. Schlebiam sobie, że w pewnym zakresie go posiadam. Oczekuję go od innych w wielu sprawach. Pamiętam jednak o aforyzmie Einsteina: zdrowy rozsądek to suma przesądów zdobytych w dzieciństwie.
W zasadzie cenię sobie intuicję. Schlebiam sobie, że w pewnych sprawach ją posiadam. Oczekuję jej w wielu kwestiach od innych. Co to jednak jest intuicja, czy nie jest aby przeceniana ? Czy nie jest to suma przesądów zdobytych niekoniecznie już w dzieciństwie, tyle, że nie do końca uświadomiona? Pozawerbalna materializacja doświadczenia ?
Zdrowy rozsądek, ubrany w słowa robi piorunujące wrażenie. Przekonuje. W opakowaniu retorycznego, czy zgoła erystycznego argumentu jest najlepszą łapówką za przyznanie zwycięstwa jaką dyskutant może dać słuchaczom dysputy. Schlebia powierzchownemu oglądowi rzeczy, schlebia lenistwu umysłu. Nie trzeba wnikać głęboko - głaskanie naskórka umysłu wystarczy.
Zdrowy rozsądek jest pożytecznym przystosowaniem. W obrębie ludzkiego mezokosmosu, dla czynności i potrzeb przetrwania, złowienia czy wyhodowania pokarmu, zwabienia partnera seksualnego i utrzymania potomstwa do momentu kiedy osiągnie samodzielność, w statystycznej większości sytuacji nie zawodzi. Jego owoce są szybkie a podążanie za jego nakazami czyni sprawnym. W obszarach, które są produktem ubocznym inteligencji, przystosowania jakim ewolucja obdarzyła gatunek ludzki, tam gdzie zaczyna on dociekać istoty rzeczy, poszukuje prawdziwych mechanizmów rządzących światem i wszechświatem nie poprzestając na teoriach jedynie użytecznych, przewodnik to zwodniczy. Kultura - ów twór ewoluujący niejako samodzielnie w środowisku, którym jest społeczeństwo ludzkie, również i dawno już oparła się o próg poza którym od istot ludzkich wymagane jest coś znacznie więcej niż powierzchowny ogląd rzeczy.
Zdrowy rozsądek ewoluuje wraz z kulturą - to fakt. Wczorajsze przełomy, kiedy nasze rozumienie rzeczy przebiło się przez okowy ówczesnego zdrowego rozsądku, stają się dziś podstawą przesądów jakie nabywamy w dzieciństwie, by stać się pancerzem, przez który będzie musiało przebić się rozumienie rzeczy w pokoleniach następnych. Czy to, że tak jest, że nasza skrzętnie notowana i hołubiona historia odnotowuje ten powtarzający się w kółko proces, nauczyło nas czegoś ? Częściowo tak. Może zaczęliśmy doceniać wielką rolę jaką dla tego czym jesteśmy, dla naszych osiągnięć jako ludzkości stanowi sceptycyzm. Może...
Uważam, żeby nie przedobrzyć ze zdrowym rozsądkiem. Szczypię się boleśnie kiedy zdroworozsądkowy argument - polityczny, naukowy czy jakikolwiek inny zaczyna do mnie przemawiać zbyt wyraźnie. Węszę pułapkę. Bo choć w większości przypadków można polegać na tym przewodniku, to co naprawdę ciekawe łatwo można przeoczyć polegając na nim absolutnie.

1 komentarz:

  1. Hmm... zdrowy rozsądek podpowiada, że blog padł :( Mam nadzieję, że się mylę.

    OdpowiedzUsuń