Są myśli i pomysły bardzo proste, ale z jakichś tajemniczych powodów wpadają one do glowy komuś zupełnie innemu. Czasem krążą w powietrzu i kiedy już się dowiesz, dowiadujesz się też, że właściwie wszyscy to wiedzą bądź wiedzieli. Tak miałem kiedyś z ciekawą a prostą ideą jaką poznałem na spotkaniu zorganizowanym na moim wydziale na UJ ze Stanisławem Lemem. Lem był już dość sędziwy i opowiadał o wielu różnych rzeczach - trochę wspominkowo. Mówił też o jednym ze swoich "koników" tj. futurologii. Opowiadał jak w latach bodaj siedemdziesiątych czy to sam, czy to w gronie futurologów (nie pomnę już) z dość jak się okazało dużą dokładnością przewidzieli upadek systemu komunistycznego. Wykreślili ponoć jakąś nieskomplikowaną krzywą która opisywała wzrost wydatków na zbrojenia i inne tam koszty utrzymania systemu i druga opisującą wzrost gospodarczy, znaleźli punkt przecięcia, który opisywał z grubsza miejsce gdzie powinien nastąpić kolaps - bankructwo, zapadnięcie się bloku komunistycznego. Nie wiem ile w tej anegdotce było literatury a ile historii, w każdym razie ta prosta i oczywista idea bardzo mi się spodobała.
Generalnie rozumowania tego typu nie zaliczałbym do gatunku rozważań ilościowych i nie brałbym serio znaczenia konkretnego punktu przecięcia krzywych, natomiast fakt ich przecięcia oznacza nieuchronność zapaści.
Uprawniona (trochę) jest tu czysto jakościowa analogia do termodynamiki. Są procesy, które sa po prostu endotermiczne - by zachodziły muszą pochłaniać energię z zewnątrz. Jej deficyt oznacza szybki, czasem gwałtowny stan zapadania się i degeneracji.
By to co teraz napiszę nie brzmiało do końca jak bełkot, proszę pamiętać: będę się posługiwał analogią i metaforą.
Zdaje się, że wiele jest takich systemów: są endotermiczne państwa, endotermiczne organizacje może nawet endotermiczne idee. Ich utrzymanie - w wypadku państw czy organizacji, czy ich głoszenie kultywowanie i rozwój - w wypadku idei, oznacza wielki wydatek energetyczny. Żywią się tym czymś co zapoczątkowało ich proces, może zdolne są pobierać energię z otoczenia ale skazane są na nieuchronną zagładę. Dokładnie jak gwiazdy, które, gdy wypali się w nich najbardziej energetyczne paliwo świecą dzięki procesom coraz mniej wydajnym, aż w końcu zachodzi w nich przełączenie się na proces endotermiczny i nie są już w stanie energią promieniowania zrównoważyć swego własnego ciężaru.
Czytam dzisiaj o bezpośrednim spadkobiercy ustroju, który (ustrój) zapadł się bo nie wytwarzał już energii. Korea Północna - wstrząsające zamknięte na cztery spusty państwo, w którym nie istnieje wolność, istnieje tylko wszechwładza komunistycznej partii sięgająca daleko poza granice które możemy uznać za uprawnione. Kraj z którego co jakiś czas dochodzą przerażające informacje o ludobójstwie, łagrach, eksperymentach na ludziach. Korea Północna zgięta jest pod ciężarem jaki musi utrzymywać - ciężarze gigantycznego i kosztownego aparatu represji i kontroli myśli. Ten aparat jest niezbędny by ten twór istniał w takim kształcie jak istnieje. Korea nauczyła się egzystować i pobierać energię: wielkim wysiłkiem stworzyła wielką armię, broń chemiczną, przemysł atomowy wystarczający do produkcji broni jądrowej i przemysł rakietowy wystarczający do produkcji prymitywnych środków jej przenoszenia. To, że nie upada to zasługa głębokiego szantażu, do jakiego posuwa się w stosunkach ze światem. Milionowa armia, broń chemiczna i biologiczna, broń atomowa. Groźba hekatomby wobec otaczających Koreę państw - wielce uprawdopodobniona przez to co reżim robi z własnym narodem - wystarcza by system nie zdechł.
Jest tu przy okazji pewien paradoks. Poziom represji o jakim wiemy z nielicznych przecieków jest tak ogromny, że świadczy to dobitnie o tym, że reżim jest przerażony. Pojawienie się najmniejszej rysy zmiotłoby go w kilka chwil. Kontrola musi być perfekcyjna. Perfekcyjne musi być również kłamstwo a wszelka wątpliwość wyeliminowana, co oznacza w praktyce, że likwiduje się fizycznie wszelkich podejrzanych o nieprawomyślność wraz z wszystkimi, którzy mogliby pamięć o nim przechować Stąd doniesienia o likwidacji rodzin i przyjaciół wszelkich potencjalnych dysydentów.
Mam w zanadrzu inne przykłady "endotermizmu", których nie chcę tu zestawiać z Koreą Północną, by nie zostać posądzonym o zrównywanie ich z tym zbrodniczym systemem.
Tym niemniej rodzi się myśl optymistyczna: istnieje wrodzona gatunkowi ludzkiemu moralność czy poczucie sprawiedliwości prowokująca odruch buntu. Zdaje się być niezależna od kultury, rasy, wyznania. Nie jest absolutna - jednostka, nawet wielka grupa może sie jej pozbyć. Tak jest z totalitarnym establishmentem z Korei Północnej. Ale nie ma sposobu by ten odruch zdławić, można produkować tylko wielkie kłamstwa, terrorem bądź eliminacją fizyczną na wielką skalę gasić wszelkie iskry, ale one zapalają się wciąż na nowo. Nie sposób wymusić by się nie zapalały. Jezeli więc w szaleństwie swoim, psychopatyczni przywódcy tego morderczego reżimu nie zamienią tego kraju w zupełną pustynię, reżim padnie. Zresztą pustynia będzie również jego końcem. Stanie się tak czy cokolwiek my, w wolnym świecie z nim zrobimy, czy nie. Co nie zwalnia nas absolutnie z obowiązku próbowania pomocy tym ludziom. Ta iskra płonie też w nas.
2008-09-27
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz