2008-02-17

Człowiek, świnia, gołąb i SF

Wczoraj w ramach poszerzania horyzontów trafiłem na przezabawną, choć bardzo serio, prezentację dotyczącą "human computation" (tu ). W najogólniejszym zarysie chodzi o to, że wiele z rzeczy, które nawet niespecjalnie rozgarnięty człowiek robi bez problemów są dzisiaj poza zasięgiem komputerów, zatem najlepiej byłoby do ich wykonywania zaprząc jednak ludzi (co sporo kosztuje). Pomysł jest więc taki, że należy stworzyć techniki, które używałyby tego potencjału ludzkiego bez konieczności płacenia za to. Idealnie nadają się do tego gry, tak jednak przebiegle urządzone, że grając w nie dla zabicia czasu równocześnie wykonywaloby się użyteczną pracę. Jest kilka takich prototypów, które - jak twierdzi prelegent, a ponieważ zagrałem i naprawdę wciągają nie ma powodów mu nie wierzyć - udowodniły już swoją siłę i komercyjną użyteczność podejścia. Jedną z takich gier (od niej zaczyna się prezentacja) jest ta umieszczona pod adresem http://www.espgame.org/ .
Wpisuje się to w długą tradycję wykorzystywania zwierząt do różnych pożytecznych dla ludzi zadań bazując na ich naturalnych skłonnościach. Przykładem pięknym i sztandarowym jest używanie specjalnie tresowanych świń do poszukiwania trufli praktykowane swego czasu (może też i dziś) w krajach, gdzie owe trufle występują. Oczywiście przykłady można mnożyć - a to psy i ich węch, wykorzystywany chociażby do tropienia narkotyków, zbrodniarzy czy też zaginionych a to gołębie pocztowe i ich niezwykłe zdolności geograficzne używane kiedyś rutynowo itd. itp.
Tu, wykorzystuje sie ludzi i ich instynktowną, związaną z istnieniem świadomości, która bywa często zbędnym balastem, potrzebę zabijania nudy i, skądinnąd ale z podobnych regionów duszy pochodzącą, potrzebę rywalizacji. Odpowiednio zaprzężone w umiejętnie zaprojektowane przedsięwzięcie techniczne stają się jak się okazuje wartościową siłą napędzającą narzędzie obliczeniowe.
Nie wiem czy kantowska wytyczna by człowiek był zaqwsze celem nie środkiem w jakikolwiek sposób się tu aplikuje. Jest to trochę etyczna szara strefa. Ale zdaje się wszyscy na takim podejściu zyskują: ci co chcieli zabić nudę zabijają ją, ci, którzy chcą stworzyć oparte na tym rozwiązania tworzą je, użytkownicy owych produktów (do których zaliczają się i Ci którzy bawiąc się dostarczają zawartość) korzystają z nich do zadań które stawia przed nimi życie czy praca zawodowa.
Jeszcze jedna reminiscencja- pamiętacie Ragle Gumma z powieści czas poza czasem Dicka, który rozwiązuje szarady nieświadom tego, że w ten sposób bierze udział, jako genialny analityk w wojnie którą toczy Ziemia? Albo koncept zupełnie podobny w "Grze Endera" Orsona Scotta Carda, gdzie gra strategiczna w jakimś momencie staje się prawdziwą strategią poza świadomością rozgrywającego ją młodego człowieka. To właśnie ten pomysł...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz