Kolega podesłał mi link do strony, gdzie prowadzony jest serwis z zadaniami z programowania. W pierwszym odruchu oddałem się z pasją rozwiązywaniu, tj. pisaniu programów rozwiązujących zadania. Miłą i pasjonującą (a bywa, że i pożyteczną) rzeczą jest rozwiązywanie tego typu łamigłówek, niesie niestety (szczególnie w atmosferze konkursu, z rankingami etc.) pewne niebezpieczeństwo. Mianowicie, czarno na białym można się przekonać, że nie jest się tak "smart" jak to się zwykło o sobie samym myśleć. Doświadczyłem tego i ja w tym przypadku i mam lekko melancholijno-depresyjny nastrój z owego powodu. Prawdę mówiąc, uważam, że jestem do niczego.
Łamigłówki. Ciężko wymyślić naprawdę dobrą łamigłówkę. Musi mieć moim zdaniem parę cech. Te najbardziej uchwytne, decydujące o popularności np. krzyżówek czy innych szarad (choć są to łamigłówki trochę moim zdaniem pośledniejszego rodzaju) a na pewno o światowym sukcesie takiego na przykład sudoku jest to, że rozwiązujący musi widzieć postępy swojej pracy. Wspomniałem tu już kiedyś na tym blogu o znaczeniu punktów odniesienia, by droga stała się znośną. Ta prawda w całej rozciągłości tyczy się i łamigłówek. Drugą cechą - tym razem prowokującą umysł - jest estetyka problemu, coś znacznie mniej uchwytnego. Jakaś symetria, graficzna forma, ujmująca swoją harmonią - taka jest w moim odczuciu słynna niegdyś kostka Rubika. Umysł ludzki dąży do przywrócenia harmonii - taki to z nas już gatunek. To nie zawsze dobra cecha - uciekanie od rzeczywistości, która harmonijna nie jest - ku jej koncepcjom uproszczonym, ale dającym poczucie owej harmonii, domknięcia, w czysto logicznym sensie, to pożywka np. dla wszystkich ideologii, od religii po marksizm włącznie.
Programowanie ma wiele z cech łamigłówki. Aspekt estetyczny przejawia się tu w formalnych konstrukcjach językowych, ale przeważa ów pierwszy czynnik. Można śledzić swoje postępy, widać koniec, widać etapy. Postępy w zmaganiu się intelektualnie z problemem są mierzalne i sprawdzalne. W tym upatruję po części powody, dla których tak wielu ludzi i z taką pasją sie za to bierze. Matematyka, w swoich konstruktach, jeśli się już je pozna daje dużo żywsze poczucie harmonii. Ale ta praca to często harówka, w której prawie do samego końca nie wie się czy ów koniec się zbliża. Punkt pierwszy dobrej łamigłówki odpada. To robota dla twardzieli. Wymaga wielkiej wiary w siebie, albo nieco tragicznej determinacji. Rozwiązania często po wielu tygodniach pracy pojawiają się jakby znikąd, wydając się być gdzieś na bocznej ścieżce w stosunku do pracowitych dociekań.
Cóż, swoje niepowodzenia na polu igraszek intelektualnych zamierzam znieść po męsku. Nie będę się przecież rozczulał nad sobą, tylko oddam się zabawie (szaleństwu? próbie?) z jeszcze większą zaciekłością. Pozwoliłem sobie na ten wtręcik w celach autoterapeutycznych i tylko dlatego, że i tak nikt tego nie czyta...
So much to code so little time...
2007-01-17
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz