Uprzyjemniając sobie ostatnie minuty przed udaniem się do mojego biurokratycznego raju spożywam wodę mineralną i okadzam się papierosem. Nastrój mam kiepski, choć nie aż tak kiepski jak wczoraj wieczorem (a właściwie w nocy). Dlaczego ? Przez matematykę oczywiście. Mam zwyczaj kartkować przed snem a czasem gdy mam więcej siły, nawet uważnie czytać pościągane z internetu prace i wczoraj niestety oddałem się temu zajęciu na swoją zgubę i za cenę niewyspania. Natrafiłem na pracę, z której wionie horrorem i moją osobistą klęską. Mój spokój i pewność siebie zostały zburzone. Sytuacja jest dramatyczna - żeby je odzyskać, bądź stracić na dobre czeka mnie niestety sporo pracy. Tym razem na kartkowaniu się nie skończy - muszę tę pracę przeczytać i zrozumieć do bólu. Czynię pewne notatki, więc o rezultatach zmagań doniosę na blogu po ich zakończeniu.
No nic. Trzeba się zebrać i stawić czoła innym jeszcze wyzwaniom (jak z drugiej strony cholera mam pracować, z tym garbem, przecież nie mogę o niczym innym myśleć). Ale trudno. Nie samą matematyką człowiek żyje. Trzeba iść i zarobić też na bułkę z szynką.
2007-09-25
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz